nr 1-2 (11) (2005)

Iwaszkiewicz

 

Mój Boże, jakie moje życie dziwne. Jakiż to przebieg – czy kto o tym będzie kiedy pisał. Taka biografia, bez zdarzeń, a jednocześnie pełna, intensywna, soczysta. Myślę, że ludzie ją nieprędko zrozumieją. Oczywiście ta biografia musi być podtrzymana dziełami, ale te mogą już być, jak u Liszta, drugorzędnej wartości. 
Jarosław Iwaszkiewicz

W powojennej prozie Iwaszkiewicza obserwujemy niekiedy jakby regres muzycznego pojmowania świata. Sporo wyjaśnia Dziennik – zapis osaczającego poczucia dysharmonii, bezsensu i uciążliwości istnienia. Doświadczenie sérénité – “uspokojenia, ostatecznej zgody na świat”, poszukiwanych w kontemplacji przyrody, Polski, w muzyce, zwłaszcza francuskiej – nie zawsze było Iwaszkiewiczowi dane: “Dzisiaj cudowny wieczór wiosenny z księżycem i Dafnis i Chloe Ravela w radiu. Jednocześnie chwila zastanowienia nad moim głupim, rozproszonym, idiotycznym i wyczerpującym trybem życia. A z tego wszystkiego nie można się już wyplątać, szkoda mi tylko, że tych chwil, takich jak dziś na spacerze z Medorkiem, coraz mniej i mniej”. Grzegorz Piotrowski

Kiedy w bardzo wczesnej młodości czytałem Dziennik Anny Dostojewskiej, irytowało mnie utrwalanie codziennych, drobnych zdarzeń. Z nastoletnią niecierpliwością szukałem ostatecznych rozstrzygnięć “przeklętych problemów”. Dzisiaj o jedno na pewno jestem bogatszy: o pewność, że umrę, niczego nie rozstrzygnąwszy. A jechać w odwiedziny trzeba, należy też uważać, żeby mleko nie wykipiało, wiedzieć, w którym sklepie chleb jest najtańszy, znać godziny odjazdów kolejki, pomyśleć o młodości, o dawnych podróżach. Bo może tylko to, co kruche i nietrwałe, tylko to jest ostateczne? Trzeba także, żeby dotrzeć do miejsca, z którego wolno podjąć się oceny dorobku Iwaszkiewicza, trzeba znaleźć jakąś pracownię, gdzie można by wygłosić bodaj tylko pierwsze linijki monologu Fausta. Kiedy już bowiem wiadomo, że żadna nauka, żadna filozofia nie udzielą pewnych odpowiedzi na najważniejsze pytania – pozostaje zwrócić się ku życiu. Bo głupia to myśl, która chełpi się niezależnością od ciała. Dla pisarza oznacza to jak najwięcej doświadczyć, trochę zrozumieć – a owo “trochę” nie jest znakiem słabości, lenistwa czy rezygnacji, lecz dowodem rozpoznania własnych ograniczeń, oznacza zatem pokorę – oraz z miłością opisać. Formuła ta stanowi przede wszystkim próbę ratowania Iwaszkiewicza przed nim samym. 
Robert Papieski

 

Spis treści

Robert Papieski, Radosław Romaniuk
7-8
Agnieszka Papieska, Robert Papieski
9

KLASYKA

Jarosław Iwaszkiewicz
11-100
Jarosław Iwaszkiewicz
101-105

ROZPRAWY

Marek Radziwon
107-136
Radosław Romaniuk
137-172
Grzegorz Piotrowski
173-188

TWÓRCZOŚĆ

Andrzej Coryell
225-226

ESEJE

Andrzej Gronczewski
189-194
Robert Papieski
195-224

FORUM PHILOSOPHICUM

Robert Marszałek
227-240
Aneta Adamczyk
241-250

RECENZJE I POLEMIKI

Janusz Dobieszewski
251-259
Radosław Romaniuk
261-267
 
269-272